Odtwarzanie Kliknij, aby rozpocząć odtwarzanie Pauza Pauza
Wczytywanie
 
KuPamięci.pl

Jadwiga Piatkiewicz zd.Dowiat


* 01.09.1927

 

+ 23.05.2010

Miejsce pochówku: warszawa Pyry

,

woj. mazowieckie

pokaż wszystkie
wpisy (35)
Licznik odwiedzin strony
17226
Ostatnie spotkanie
-Była zawsze dzielną i odważną kobietą :)
Zgłoś SPAM
Ostatnie spotkanie
Ś.P. Jadwiga Piatkiewicz ur.01.09.1924r. nasza mama-wasza bacia,prababcia,przyjacio łka i znajoma.
Mieszkała ze swoim synem Fryderykiem i jego żona Małgorzatą  w Warszawie na Służewcu przy ul.Jadżwingów.

Ostatnie wspomnienia  

 Dnia 22 maja 2010r. Ok. Godz. 20 oo  wchodząc do swojego pokoju upadła.
Jej synowa Małgorzata zadzwonila do  mnie opowiadając co się stało prosząc abym jak najszybciej przyjechał.
Jechałe m do niej i myślałem jak to możliwe,3 godz. Wcześniej byłem u niej,pokazywałem fotki na komputerze ze ślubu kościelnego Piotrka,wreczyłem jej biały balon z Sali  na ktorej było przyjęcie ślubne.Zjadła z apetytem sernik ktory przywiozłem i była taka żwawa, ze az sie dziwiłem jak mogło to się stać.Oglądając fotki zapytała’a co to za baba ?” powiedziałem „to kobieta nie baba „
W pół godz.pożniej  po tel. Od Małgorzaty byłem juz u niej w domu.Widziałem jak mama  leży  na podłodze na lewym boku w poprzek pokoju,głowe miała  opartą na małej poduszce.Pytając się co się stalo i co ją boli odpowiedziała,ze noga ją boli, od stopy do biodra.Dzwonilem do Marysi mojej siostry-nie mogąc się dodzwonić zadzwoniłem do beaty (drugiej siostry) mówiąc co się stało  i  proszą c aby jak najszybciej przyjechała, a w miedzy czasie zadzwoniłem po pomoc na pogotowie .Po pary minutach przyjechało pogotowie.Nie było lekarza- było 3 ratowników.Jeden z nich zaczął dotykać biodro i prawą nogę mamy pytając  ją czy boli.Widać było,ze każdy ruch i dotyk sprawia  jej ból..Prawą reką odrzuciła rekę badającego ratownika i stanowczym głosem nakazując powiedziała ‘ nie ruszaj pan ! „ Ratownik wyjął ampulke złamał szkło i dożylnie w dłoń zewnętrzną strone zaaplikował srodek przeciwbólowy ketanol.
W póżniejszym czasie okazało się,że był to zastrzyk uśmiercający.
Pomogłem wynieść mamę na noszach trzymając za uchwyt z l.str. przy głowie mamy.
Była ciężka.Wtedy pomyślałem,ze wyprowadzam ją nogami do przodu „o Boże czy ona wróci?”
W międzyczasie dodzwoniła się Marysia,opowiedziałem jej co się stało, a ona powiedziała ,ze zaraz przyjedzie do szpitala na ul.Wołoską.
Miesiąc wcześniej widziałem w TV jak po tragedii w Smoleńsku żołnierze nieśli trumny naszych rodaków i wtedy zdałem sobie  sprawe jak im było ciężko.
Wsunąws zy nosze do karetki krzyknąłem do mamy „ nie martw się mama, Beata do Ciebie pojedzie –Beata z Toba jedzie słyszysz ? odpowiedziała –taak” to były jej ostatnie słowa Λ
Karetka nie odjezdzała.Spojrzałem przez okno i zauważyłem jak aplikują mamie w wyciągniętą wyprostowaną lewą reke dożylnie  przy zgięciu jakiś przezroczysty płyn 10cm.pomyślałem” co oni robia po co jej to jeszcze dają ?” Krótko pózniej karetka odjechała.
W szpitalu do około 2 godz. w nocy były przy mamie Marysia i Beata.
Na drugi dzień około południa odwiedziłem mamę w szpitalu była na pół nieprzytomna.
Obok niej lezało dwóch innych pacjentów.Oddziele ni byli parawanami.Głaskałem ja po głowie i prosiłem żeby się trzymała i że niedlugo przyjedzie Marysia.Pytałem czy mnie słyszy i zeby mrugnęła oczami i mrugała.Pomyślałem,ze jest dzielna i silna i da rade z tego wyjść-niestety myliłem sie.
Powiedz iałem,ze na krotko ja zostawiam zaraz będzie Marysia,a ja niedlugo przyjadę.
Pare godz. Póżniej przyjechałem ponownie,u jej boku stały Marysia i Beata trzynmały ją za rece i płakały.Parawany były zasłoniete.Po mojej stronie stała Beata rozmawiala z nią, a ona ostatkiem sił odpowiadając jej ruszała powiekami.
„ zobacz mamusia Antek przyszedł-słyszysz mrugnij oczkami i drgała powiekami.Pocałowałem ja w czoło-ponownie mówiąc trzymaj sie mama,musisz z tego wyjśc,mrugnij oczkami i drgnęły jej powieki.To byly jej ostatnie gesty.
Po chwili szybkim krokiem podeszłą pielegniarka,nakazała wezwac lekarza..Przyszła lekarz,poprosiła nas abyśmy się pożegnali z mamą.Zapytałem ją szeptem czy to koniec ?
Odpowiedziała” TAK” .
Zdałem sobie sprawe,że to koniec.Jak życie kruche jest....!
Nie chciałem żeby ktokolwiek wypowiedział slowo,ze „umiera” wiedziałem ze jeszcze mama słyszy i może  jej być przykro.
Pocałowałem ją ostatni raz w czoło i szeptem powiedziałem „śpij mamuśka w pokoju”
Widziałem  u stojącej obok lekarz łzy w oczach
Marysia płacząc powiedziała do mnie „czekała już tylko na ciebie”
Godzinę wcześniej był poproszony ksiądz z ostatnim namaszczeniem dla mamy.
Leżała przykryta lekką koldrą na odziale intensywnej terapii z podłączoną aparaturą- rurą w ustach doprowadzającą tlen, na piersiach miała przyklejone przyssawki z  czujnikami,w rękach wbite strzykawki doprowadzające płyn z lekarstwami.Prawą noge miała w gipsie,kończyny palców przy paznokciach miała sine i sztywne.Ciśnienie krwi miała około 60 na ile nie zauważyłem ale jak się okazało to było sztuczne podtrzymywane podłączoną aparaturą- jej prawdziwe było 17 na ileść ..... ledwo co ledwo.
Poproszono nas o  wyjście z sali chorych.Staliśmy na korytarzu przed sala ,po paru minutach przyszła Małgorzata z Piotrkiem (bratowa z synem)..Chcąc się pożegnać z mamą poprosili Lekarza o wpuszczenie ich jeszcze na moment na sale.Po paru minutach ze smutkiem wyszli podchodząc do nas.
Żyła lat 85
Zmarła dnia 23 V 2010r.w niedzielę,Zielone Świątki-Zesłanie Ducha Świętego o 17.15 w szpitalu MSWu i A w Warszawie
Odchodząc pozostawiła 18 (osiemnaścioro) potomków.
 Pochowana została 11VI 2010r. Na cmentarzu w Pyrach u boku swojej matki w Święto Najświętszego Serca Jezusa Chrystusa i Króla Wszechświata.

Antoni P.  (syn)



Zgłoś SPAM
-
Powiadom znajomych
Imię i nazwisko:
Adres e-mail:
-
-
Antoni Piatkiewicz
28.05.2010